wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 8 2/2 część 2

Weszłam do celi bez większego zastanowienia, postawiłam talerz. Leżał tyłem więc nie mógł widzieć mojego lekko nabrzmiałego brzucha. Wyszłam, a co miałam zrobić błagać o wybaczenie...

Ta sama sytuacja była 2 i 3 dnia. Czwartego dnia mój brzuch był już spory, więc mój małżonek kazał, abym piątego dnia już się położyła aż do rozwiązania. Weszłam do celi z lekką trudnością. Myślałam że sytuacja powtórzy się jak z dni poprzednich. Musiałam się jeszcze przebrać przed kolacją która miała, być za 30 minut. Weszłam, postawiłam talerz i podniosłam wzrok. I wtedy go ujrzałam od tylu dni, tylu miesięcy chciałam skoczyć w jego ramiona i zapomnieć o tym wszystkim. O ciąży, Merlinie i wielu innych rzeczach. Patrzył na mnie z wyrzutem i wtedy usłyszałam resztę.
-Penny...To ty?-cichy szept po mojej lewej stronie przywrócił mnie do życia. Zrobiłam lekki piruet i serce aż podskoczyło mi ze szczęścia.
-Nora, Mej, Su, Oskar, Larry... Dan?- spojrzałam w jego stronę lekko błagalnym głosem.
-Co on ci zrobił?- usłyszałam głos Su pełen rozpaczy.
-Nic takiego... Co wy tu robicie?
-Przybyliśmy po Mata i przy okazji po ciebie.- powiedział Larry patrząc się na mój bęben. Zresztą wszyscy się na niego patrzyli, tylko nie Mat przyczajony z tyłu. Pamiętający jeszcze ten nieszczęsny pocałunek.
-Nie mogę, idźcie razem z nim dla mnie nie ma nadziei.
-Nie ona jeszcze żyje w nas.
-Idźcie, zapomnijcie, żyjcie....- nie wytrzymałam i wybiegłam z celi.
Szybko przebrałam się, uczesałam i zrobiłam makijaż. Poszłam na kolację. Merlin znowu pytał się co z jego dziećmi, opowiadał swój dzień i próbował skraść moje pocałunki które już mu sama oddawałam, aby dał mi święty spokój. Wiedząc, że tylko śmierć wybaczy mi moje grzechy i da to co chcę od początku niewoli. Podniósł mnie i zaniósł do komnaty gdyż nie mogłam wstać. Nie miałam tyle siły co kiedyś. Delikatnie ułożył mnie na łóżku i wyszedł na chwilę, aby służące mogły mnie przebrać w piżamę. Rozpuściłam włosy i ułożyłam się do snu. Nawet nie pamiętam kiedy wszedł, czułam tylko bijący od niego chłód. 

Gdy rano wstałam nie było już go. Delikatnie wstałam. Ubrałam się w to co wczoraj z lekką pomocą służek. Nie miałam nic do roboty tylko leżeć. Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Po upływie godziny poczułam tępy ból w okolicach brzucha. Zaczęłam krzyczeć nie wiedząc co zrobić. I wtedy pierwszy raz ją ujrzałam, ale szybko zniknęła. Zamiast niej przybył Merlin próbował je uspokoić co mu się udało. Położył się koło mnie oznajmiając, że ma trochę wolnego. I pierwszy raz od jakiegoś czasu tego potrzebowałam. Potrzebowałam chwili bliskości i zrozumienia. Wtulony we mnie nie był taki chłodny jak zwykle. Biła od niego dobroć. Nic nie trwa wiecznie po godzinie wyszedł obiecując jak najszybszy powrót. Z nudów zaczęłam bawić się świeczką. Co chwilę zmieniając tor jej płomyka. I wtedy do mojej komnaty ktoś wszedł cicho jakby się czegoś bał. 
-Kto to?- spytałam.
-My zbieraj się.
-Nie mam siły.
Wtedy podszedł do mnie Dan i pomógł mi wstać przy okazji obdarowując mnie małą ilością energii. Byłam mu wdzięczna. Zaczęliśmy przemykać się powoli korytarzami, ale nic nie trwa wiecznie. Nagle ni z tego, ni z owego zabrzmiał alarm. Szybko potoczyły się nasze dalsze losy. W jednej  chwili goniła nas setka żołnierzy, a ja ich spowalniałam. Postanowiłam coś na co nikt inny by się nie odważył. I wtedy zobaczyłam ją już bliżej i wyraźniej towarzyszyła mi...

*** Dan***

Musieliśmy uciekać, a Penny nas spowalniała. Nagle ni z tego ni z owego w mojej głowie zabrzmiał głos "Złapcie mnie". Odwróciłem się i ujrzałem jak przemienia się w upadłego i kieruje prosto w tłum wojowników. I przeszył mnie ból. Nie żyje. Zważając na to że tłu się zatrzymał pobiegłem w jej stronę i złapałem ją. Reszta uczyniła to samo.








Pojawiliśmy się na polanie pełnej stokrotek. Byliśmy żywi i na terenie szkoły. Uśmiechnięta ubrana w brzoskwiniową sukienkę leżała między nami szepcząc pożegnanie. I wtedy pojawiły się na jej obojczyku znak piórka. 

Naprawdę była po drugiej stronie. Resztę pamiętam jak przez mgłę. Wszyscy nagle wybuchnęliśmy niepohamowanym płaczem i nawet jak po 5 minutach przybył wujek. Dołączył do nas. Bo chciała śmierci i ją dostała. A ja szepnąłem tylko cytat pamiętany z dzieciństwa:

"Nie ma śmierci jest tylko wymiana światów".


~*~ 
Oj namieszałam, namieszałam. Postanowiłam że to będzie ostatni rozdział drugiej serii. Trzecia część już niedługo się rozpocznie. Miłego. Zmieniłam zakładkę rozdziały.
Zapraszam.

PS. W nagrodę trzecia część będzie dłuższa...



 

1 komentarz:

  1. "Gdy rano wstałam.... Delikatnie wstałam...." - może w tym drugim "podniosłam się? Powtórzenie :)
    "I wtedy zobaczyłam ją już bliżej i wyraźniej. Towarzyszyła mi." - nie wiem dlaczego, ale jakoś gdyby te zdania tak napisać - ty nie postawiłaś kropki, więc u Ciebie to jedno zdanie - to brzmi lepiej. Może to moje widzi mi się, ale cóż :) Tylko mówię... ee piszę :)
    Po pierwsze: muszę Ci napisać, że świetne znalazłaś gify i obrazki, ta czarna suknia jest cudowna *,*
    Po drugie: zwracaj uwagę na przecinki i powtórzenia. Twoje rozdziału są krótkie i gdy napiszesz jakieś wyrażenie dwa razy to wydaje się, jakby to było gdzieś blisko. No na przykład powtórzyłaś "ni z tego ni z owego" czy "nic nie trwa wiecznie" - można by to jakoś chyba obejść, napisać jakoś inaczej, nie?
    Po trzecie: namieszałaś, oj namieszałaś! Jak dobrze, że po nich poszli! Tylko czemu się to tak tragicznie skończyło? Choć nadal mam nadzieję, że jakoś ją sprowadzą z powrotem ;p
    Co ja jeszcze mogę? :) Mogę powiedzieć, że widać, że robisz postępy, że się starasz, no nie wiem, w każdym razie wydaje mi się, że rozdziały są dłuższe o te opisy, a nie tylko same dialogi. I to mnie cieszy, bo w końcu ktoś sobie wziął moje rady do serducha! *,*
    Czekam z niecierpliwością na kolejną część! Uwielbiam Twojego bloga! Masz niesamowite pomysły :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń